Homilia kard. Amato w dniu beatyfikacji

Błogosławiona Elżbieta Sanna (1788-1857)
Matka i Wdowa
Angelo Kard. Amato, SDB

1. Codrongianos, małe miasteczko w powiecie Sassari, przeżywa dziś radość i zaszczyt z beatyfikacji swojej rodaczki, uznanej przez Kościół za heroicznego świadka Ewangelii. Dla biografa Franciszka Amoroso, Codrongianos jest najbardziej nieznanym zakątkiem we Włoszech: „Gdy jest ładna pogoda, błękitne niebo wydaje się jakby dopiero co wyszło z kąpieli; noc ma nieskończoną ciszę, powietrze jest pełne różnorodnych zapachów: nie ma domu, któryby nie oddychał zielenią. Tutaj mówi Bóg. Bujne winogrona, czereśnie, figi, granaty, migdały, pomarańcze, orzechy: piękne, gdy się patrzy na nie w rozkwicie i pełne owoców. Ludzie pogodni, mili, hojni” (Franciszek Amoroso, Sługa Boża Elżbieta Sana, świecka współpracownica św. Wincentego Pallottiego).
Myślę, że taka jest rzeczywistość Waszego kraju. Nie sądzę, że biograf chciał użyć tutaj tylko poetyckiego opisu.
Błogosławiona Elżbieta Sanna żyła w tym zakątku raju. Będąc analfabetką, pomimo, że jej rodzina była zamożną, miała prostą i mocną wiarę, głęboko zakorzenioną w jej sercu i przeżywaną z prostotą odnośnie formy. Właściwą dla wielu rozbitków obecnych na waszym terytorium: porównywalną do prostych budowli, ale solidnch, które stawiły czoła żywiołom i nienaruszone przetrwały do naszych czasów. Tak samo, świętość tej kobiety, wdowy i matki rodziny, która czyni dziś to ​​miasto dumne z jej chrześcijańskiego dziedzictwa.
​Wiemy, że Elżbieta wyruszył na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, aby odwiedzić miejsca, uświęcone przez Zbawiciela i przeżyć Jego odkupieńczą pasję. Z nieuniknionych przyczyn, podróż z Porto Torres przeniosła ją do Genui, a wkrótce potem do Rzymu, gdzie, ze względu na bardzo zły stan zdrowia, pozostała do końca swojego życia. Jej spowiednik, święty Wincenty Pallotti, poradził jej, aby nie martwić się o dzieci i nie ryzykować podróży powrotnej na Sardynię, która mogła być dla niej śmiertelną.

2. Trzeba przyznać, zwłaszcza biorąc pod uwagę dzisiejszą mentalność, że w życiu błogosławionej Elżbiety szokuje nas historia tej rozłąki z jej dziećmi. Prawdą jest, że w Rzymie otrzymywała uspokajające wiadomości od swoich bliskich, którzy byli w dobrych rękach, w domu jej brata, księdza Antoniego Ludwika. Oczywiście, przez pierwsze lata odczuwała silnie ich nieobecność, płacząc na ich wspomnienie. Wincenty Pallotti, zapewniał ją jednak ciągle powtarzając: „Odwagi córko; twoja rodzina nie potrzebuje ciebie; będziesz wspaniałością i przyczyną zazdrości całego kraju „( Franciszek Amoroso, Sługa Boża Elżbieta Sanna).
Te słowa dały jej wielki spokój ducha. Ostatecznie podjęła powołanie, które żyło w niej od dzieciństwa, by poświęcić się całkowicie Bogu.
Co można powiedzieć na ten temat?
Wiemy, że Apostołowie na wezwanie Jezusa, odpowiedzieli pozostawiając wszystko, żony, dzieci, krewnych, pracę, aby pójść za Nim aż po męczeństwo. Sam Jezus powiedział: „Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie pragnie mnie bardziej niż swego ojca, matki, żony, dzieci, braci, sióstr, a nawet własnego życia, nie może być moim uczniem” (Łk 14 , 26). Mamy długą listę tych, którzy wzięli dosłownie słowo Pana.
Jednym z przykładów może być doświadczenie francuskiej zakonnicy, ze Zgromadzenia Urszulanek, świętej Marii od Wcielenia, urodzonej jako Maria Guyart (1599-1672), kanonizowanej przez Papieża Franciszka w 2014 roku. Zostając młodą wdową, powierzyła pod opiekę Kolegium Jezuitów swego syn Klaudiusza, aby sama stać się zakonnicą. Syn, które z początku płakał, błagając o powrót matki do domu, nie tylko nie poniósł żadnego psychologicznego uszczerbku w swoim osobistym rozwoju, ale wstąpił później do Benedyktynów i stał się najbardziej żarliwym wielbicielem swojej matki, która w między czasie została misjonarką w Kanadzie, pionierką ewangelizacji na tych ziemiach. To samo można powiedzieć o świętej Joannie de Chantal Fremyot (1572-1641), matce sześciorga dzieci. Owdowiała w wieku dwudziestu dziewięciu lat, po pewnym czasie, 29 marca 1610, opuściła rodzinę, by złożyć Wizytki, » przechodząc ponad ciałem swego 14-letniego syna Celso Benigno, który położył się w progu, błagając, by nie odchodziła »( Bibliotheca Sanctorum, VI).

3. Są to obrazy radykalnych wyborów. Miłość do Jezusa, nie rzadko, przewiduje dla niektórych z jego przyjaciół, niezwykłe ścieżki i ma przewagę nad miłością do bliskich. Świety Alfons podkreśla zresztą: „Cała świętość i doskonałość duszy polega na kochaniu Jezusa Chrystusa, naszego Boga, naszego najwyższego dobra i naszego Zbawiciela […]. Niektórzy wiążą doskonałość z surowością życia, inni z modlitwą, inni z częstością sakramentów, inni z jałmużną; ale mylą się: doskonałość polega na kochaniu Boga całym sercem ” (Alfons Maria de Liguori, Praktyka kochania Jezusa Chrystusa).
Jakkolwiek możemy powiedzieć, że w przypadku Elżbiety, jak i pozostałych kobiet, o których tu wspomnieliśmy, chodzi o specjalne powołanie, rzadkie i zarezerwowane dla nielicznych.

Elżbieta była bardzo wysublimowana w miłowaniu Boga. Bóg posiadł całkowicie jej serce. Ani jej kochana ojczyzna, ani jej rodzina, ani udręki życia nigdy nie oddzieliły jej od miłości Boga. Od Boga pochodziła zarówno inspiracja pójścia na pielgrzymkę do Ziemi Świętej jak i pozostania na zawsze w Rzymie. To nie było arbitralny impuls, ale poważne powołanie, zbadane i zatwierdzone przez mądrych i roztropnych ojców duchowych, którym Błogosławiona zawierzyła się w posłuszeństwie i z pokorą. Mówiło się o niej: „Bóg był dla niej najdroższym ze wszystkich dóbr ziemskich razem wziętych i z pośród jakichkolwiek osób najukochańszych”( Positio, Informatio).
Miłość Boża pomogła jej przezwyciężyć konflikty, plotki, obelgi, a zwłaszcza grzech. Zło nie dotykało jej serca, które uciekało przed grzechem, jak dzieci bojące się ciemności. Eucharystia była miejscem, w którym zanurzała się jej dusza, będąc niestrudzoną czcicielką Najświętszego Sakramentu Ołtarza. Od niej samej dowiadujemy się, że słuchała pięciu lub sześciu Mszy świętych dziennie(Ib).

4. Tą gorliwość eucharystyczną przelewała w miłość bliźniego z otwartym sercem na każdego, poprzez porady i służbę im. W Codrongianos, po śmierci męża, dom jej stał się swego rodzaju oratorium. W Rzymie była znana jej dyspozycyjność wobec tych wszystkich, którzy do niej zwracali się z prośbą, tak z pośród szlachty jak pospólstwa, przyjaciół i wrogów, bogatych i biednych, Rzymian i obcych, młodych i starych. Dzięki sztuce słowa wprowadzała pokój w zwaśnionych rodzinach i przywracała harmonię pomiędzy małżonkami. Jeden z biografów pisze: „Miała szczególną łaskę pocieszania strapionych, którzy rozmawiając z nią, odczuwali w swoich sercach powracający spokój i ciszę. Wpajała wszystkim miłość i przebaczenie doznanych krzywd; dawała także osobisty przykład, ponieważ nie tylko przebaczała znieważenia, ale starała się czynić jak najwięcej dobra, tym którzy ją obrazili. Pewnego dnia, gdy opiekowała się pewną kobietą, została przez nią oczerniona; ale ona nadal opiekowała się nią, czyniąc to z jeszcze większą pokorą i mówiąc: „Na jeszcze gorsze zasługuję” (Ib. p. 67).
​Elżbieta była kobietą miłosierdzia. Jej życie było ciągłym praktykowaniem cielesnych i duchowych dzieł miłosierdzia. W Rzymie, pomimo zimna, trudności w poruszaniu się i drętwienia ramion, udawała się do szpitala św. Jakuba lub do prywatnych domów, by służyć chorym. Otrzymując jałmużnę, pozostawiała sobie jedynie minimum, które było potrzebne na jej skromne jedzenie, a resztę oddawała ubogim. Nie przejmowała się otrzymywanymi zniewagami. Nie pozwalała nikomu mówić źle o innych. Modliła się i zachęcała innych do modlitwy za skazanych na śmierć.
Dzieła świętego Wincentego Pallottiego były głównymi odbiorcami jej miłości: dla nich robiła na drutach i szyła, dla nich wysyłała przedmioty i pieniądze. Pallotti mawiał, że posiada dwóch wielkich dobroczyńców Instytutu: biedną kobietę, Elżbietę Sannę i kardynała Ludwika Lambruschini (1776/54). Przełożony Generalny Pallotynów dodaje: „Ona była tak hojna dla nas, chociaż sama żyła w największym niedostatku”(Ib. p. 71).

5. Z chwilą jej śmierci dnia 19 lutego 1857 roku, w jej biednym pokoiku w pobliżu Bazyliki Watykańskiej, ludzie szeptali: „Zmarła Święta, kobieta, która zawsze modliła się w Bazylice Świętego Piotra.” Ciało, odprowadzone do kościoła SS. Salvatore in Onda, przy Ponte Sisto, było czczone przez niezliczony tłum ludzi. Odnotowano wówczas również nadzwyczajne zdarzenia. Dwa z wielu przykładów: karczmarz, który wcześniej rozpowiadał oszczerstwa przeciwko niej, szedł teraz za trumną ze łzami, otwarcie przyznając się do zła, jakie jej uczynił. Pewien człowiek, który opuścił swój dom z zamiarem zabicia żony, zaskoczony ogromnym tłumem, jaki spotkał po drodze, przy Via dei Pettinari, wszedł do kościoła, aby zobaczyć, co przyciąga aż tak wielu ludzi. Na widok tej rozbrajającej biedy i spokoju nieba, położył na trumnę swój nóż szewski i odszedł, aby uściskać i pojednać się ze swoją żoną( cf. Franciszek Amoroso, Sługa Boża Elżbieta Sanna).
Elżbieta została pochowana w tym samym kościele, w którym spoczywały szczątki jej duchowego ojca i mistrza, świętego Wincentego Pallottiego.

6. Papież Franciszek w Liście Apostolskim o beatyfikacji, określa Błogosławioną Elżbietę: „świecka, wdowa, tercjarka franciszkańska, członkini Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego św. Wincentego Pallottiego, pokorna naśladowczyni Chrystusa i gorliwy świadek Jego miłosierdzia.”
Nasza Błogosławiona pozostawia nam wszystkim orędzie świętości. Na początku słynnego dziełka O naśladowaniu Chrystusa, czytamy słowa Jezusa: „Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności” (J 8:12). Naśladowanie Jezusa oznacza wzięcie do ręki Ewangelii, po to, aby ją czytać, medytować i praktykować. Nasza Błogosławiona, choć była pozbawiona wykształcenia, stała się ekspertem w Ewangelii, kochając ją i wdrażając ją w życie. Naśladujmy ją w tym a nasze życie będzie oświetlone przez światło prawdy i radość z miłości Chrystusa.

Błogosławiona Elżbieto Sanna, módl się za nami.